Na 300 stronach Jill Santopolo potrafiła zmieścić taki ogrom emocji, że nie jestem w stanie zapomnieć książki Światło, które utraciliśmy. Jeśli chcecie również się zapomnieć to zachęcam do recenzji.

“To właśnie miłość. Sprawia, że człowiek czuje się nieskończony i niezwyciężony, jakby cały świat stanął przed nim otworem. Niestraszne mu żadne przeszkody, a każdy dzień jest pełen cudów.”

Początek XXI wieku zapowiadał się przełomowo, jednak wydarzenie z 11 września 2001 roku zrobiło na całym świecie największe spustoszenie. Ten dzień został na zawsze zapisany w kartach historii. W ten dzień swój los połączyło dwoje ludzi – Lucy i Gabe. Pierwszy dzień, który został zapamiętany tragicznie, oni wspominali latami, gdyż oboje poczuli wzajemną więź.

Mijają dni, miesiące i lata, aż pewnego dnia ich drogi znowu się krzyżują – tym razem trwalej. Lucy i Gabe są szczęśliwi, każde na swój sposób się realizuje, zamieszkują razem.

“Niekiedy jedna chwila decyduje o naszym dalszym losie.”

 

Niestety radosne dni uciekają, a do ich związku zakradają się indywidualne potrzeby rozwoju. Gabe marzy o poważnej pracy fotografa w kraju ogarniętym wojną, natomiast Lucy kocha swoją pracę w Nowym Jorku, gdzie ‘grozi’ jej kariera w produkcji telewizyjnej. I pewnego dnia przychodzi do nich moment, w którym muszą zdecydować, w którym kierunku pójdą.

Powstało wiele historii, w której pierwsza miłość grała główną rolę. Mimo wszystko Santopolo potrafiła ubrać ją w całkiem nowe słowa, całkiem nowe wydarzenia i tak, że nie sposób oderwać się od bohaterów.

Ze Światła… wylewają się emocje, które czułam w sobie. Narratorem jest Lucy, która każdy krok w sowim życiu opisuje jakby zwierzała się Gab’owi. Czytelnik ma wrażenie, że Lucy nie mówi do niego, a tylko jest jakby słuchaczem jej życia.

“Śmierć sprawia czasem, że ludzie garną się do życia. Tamtego dnia my również chcieliśmy żyć i nie wstydzę się tego. Już nie.”

Książkę skończyłam ponad miesiąc temu, ale dopiero teraz potrafię o niej pisać. Przez ten czas wracałam myślami do niej, głównie dlatego, że położyłam ją na widoku. Plusem jest również piękna, romantyczna okładka z kolorami, które przyciągają oko.

Styl pisania Jill Santopolo zrobił na mnie wrażenie. Rozdziały są krótkie, ale przemyślane. Bardzo dobrze wczuwałam się w klimat książki i emocje bohaterki. Zachęcam do zapoznania się z opowieścią Lucy o historii miłości i dojrzewaniu.

UWAGA: Kac książkowy bardzo prawdopodobny!

 

Tytuł: Światło, które utraciliśmy

Autor: Jill Santopolo

Wydawnictwo: Otwarte

Moja ocena: 11/10

 

 

9 thoughts on “Światło, które utraciliśmy – Jill Santopolo

  1. Jeszcze bardziej wzbudziłaś moją ciekawość 🙂
    Mam tą książkę w planach! Siostra mi poleca, też zrobiła na niej ogromne wrażenie.
    Czas w końcu samemu wyrobić sobie opinię 🙂

    Pozdrawiam serdecznie

  2. Lubię takie historie, więc na pewno zechcę sięgnąć po ten tytuł. Co prawda, jestem bardzo wymagającą czytelniczką, więc nie wiem, czy dopadnie mnie kac książkowy, jednak na pewno spędzę przy niej kilka przyjemnych chwil.

  3. Słyszałam już wiele o tej powieści i wszystkie opinie jak na razie się zgadzają – książka jest genialna. Dlatego myślę, że nie mam co czekać i jak najszybciej powinnam ją przeczytać. Mimo że rzadko czytam tego typu opowieści, to i tak je uwielbiam 🙂

  4. To bardzo poruszająca książka, która wzbudza wiele sprzecznych emocji. Sama przeczytałam ją zachęcona pozytywnymi opiniami innych blogerów. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dopracowanej powieści. Na tej pozycji nie da się zawieść.

Leave a Reply to Magda SaskaCancel reply