Recenzja lubimyczytac.pl:
Jej
umysł na próżno walczył z tym, o czym doskonale wiedziało jej ciało: pragnęła
go, i to bardzo.

Zaraz po ukończeniu college’u, Emily spotyka dotkliwy cios: niespodziewanie
umiera jej matka. Emily przeprowadza się ze swoim chłopakiem do Nowego Jorku,
by zacząć życie od nowa. Co prawda wewnętrzny głos zaleca jej ostrożność, ale
Dillon w ciężkich chwilach był dla niej tak dobry i troskliwy, że dziewczyna
postanawia związać z nim swój los.


W Nowym Jorku poznaje Gavina – seksownego, czarującego playboya. Już podczas
pierwszego, krótkiego spotkania udaje mu się rozpalić zmysły Emily. Dziewczyna
jest rozdarta między lojalnością do dotychczasowego partnera, od którego nigdy
nie zaznała niczego złego, a namiętnością do przystojnego zdobywcy serc.
Sytuacja szybko się komplikuje, ponieważ z biegiem czasu Dillon zaczyna coraz
częściej ujawniać swoją prawdziwą, mroczną naturę, a z kolei nadzwyczajna
atrakcyjność i namiętność Gavina okazuje się jedynie maską, za którą kryje się
bolesna przeszłość. Rozdarta wewnętrznie Emily musi szybko podjąć decyzję,
którego z nich wybrać. Cokolwiek zrobi, jedno jest pewne: ból rozstania
pozostanie z nią już na zawsze.
Moje zdanie:

„Czasami niewłaściwe rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi.”

To nie była książka dla mnie.
Męczyłam się czytając ją i cieszyłam się, że w końcu ją skończyłam. Patrząc po
recenzjach na blogach książkowych widzę, ku mojemu zaskoczeniu, że lektura ma
pozytywne opinie. No cóż, kto co lubi 😉
Główna bohaterka – Emily, po
stracie matki dostała pomoc od chłopaka Dillona, który się nią zaopiekował. Czytelnik
poznaje ich związek w momencie zmiany miejsca zamieszkania. Wtedy też mamy możliwość
przyjrzenia się relacji jak jest między nimi. A właściwie z perspektywy
psychologicznej – niezdrowej zależności pomieszanej z poczuciem wdzięczności
dziewczyny w kierunku swojego chłopaka. A na dokładkę mamy Dillona, który jest
klasycznym przykładem sprawcy przemocy, który wikła Em w związek grając na jej
emocjach. Ale ten bohater musiał odgrywać rolę „brutala”, aby dziewczyna miała
usprawiedliwienie do zdrady, co nie? 
W życiu Em pojawia się książę z
bajki – Gavin Blake. Inspiracje czerpane z Gray’a? Na
pewno! Po raz kolejny mamy multimiliardera w wieku niespełna 30 lat, który jest
głową ogromnej firmy. Ale jakżeby inaczej – przecież nasz książę musi być tak
przystojny, aby nikt nie potrafił mu się oprzeć. Następna nieodzowna cecha? Tym
razem autor zamiast skrajnej traumy postawił „tylko” na nieudany, bolesny
związek. Mimo wszystko Gavin jest wybitnie kulturalny i …. zakochuje się w Emily. 
Patrząc na Emily, która jest
tutaj przedstawiona jako ofiara, zupełnie jej nie polubiłam. Do tego jej rozterki
były dla mnie nie do przejścia a jej sposób bycia mnie podrażniał. Nie mogło u
niej zabraknąć niezdecydowania, naiwności i litości do samej siebie. Nie ma
również swojej osobowości, gdyż jej punktem odniesienia jest tylko jej chłopak.
I taki dodatek: była prześliczna i przezgrabna.  
Tak więc mamy trójkąt. Dillon – Emily
– Gavin. Każda z tych postaci zachwyca się tylko stroną zewnętrzną drugiej
osoby. Pełno w książce opisów pociągu fizycznego między bohaterami. 
Mamy zatem zagubioną Em, dominującego
Dillona i superbohatera Gavina. Wnioski zostawiam Wam. 
Jedna cenna lekcja do wyciagnięcia
z Collide to ukazanie problemu związku
przemocowego, który autorce wyszedł bardzo dobrze. Sprawca, przy jednoczesnej własnej
wolności, wikła osobę doznająca przemocy w huśtawkę emocjonalną. Zauważcie jak
doskonale Dillon manipuluje Emily pomału ją zniewalając. Zaczynając od swoich
tajemnic i zdrad, poprzez decydowanie o jej ubiorze [faza napięcia], do niestety
wymuszeń i przemocy seksualnej [faza przemocy]. Zazdrość przeradza się w kontrolę.
A kontrola wzbudza strach, który niwelowany jest przyjemnościami (biżuterią,
prezentami, przeprosinami)[faza „miodowego miesiąca”]. Uwierzcie mi, że będą w zamkniętym
cyklu faz przemocy ciężko z niego wyjść. Dlatego cieszy mnie poruszenie tego
wątku.  
Drogie koleżanki, nie dajcie
sobie wmówić, że skrajna zazdrość wynika z miłości. NIE! Jest to chęć
sprawowania kontroli nad drugą osobą. (ale to moralizujące :P)
Książka zatem w moich oczach,
choć błaha i przesadzona, ma swoją wartość. Jest lekka, raczej nie sprawia trudności
w czytaniu, więc można się przy niej wyluzować. Sprawi przyjemność osobom lubiącym
marzyć o cudownym życiu w przepychu w nigdy nie śpiącym Nowym Jorku.

14 thoughts on “Collide – Gail McHugh

  1. Faktycznie książka zbiera same pozytywne opinie. Ja również należę do tego grona. Faktycznie, może to prosta lektura, ale tak jak zauważyłaś niesie też za sobą cenną lekcję.Dlatego, będę polecać innym 😉

  2. Identyczna ocena jak u mnie 😉 Nie byłam nią zachwycona, a te kwieciste porównania chwilami przyprawiały mnie o uśmiech pełen zażenowania. Ale dla zabicia czasu – czemu by nie sięgnąć? 😉
    Pozdrawiam

  3. Ja dziś skończyłam czytać:) Pierwsza połowa podobała mi się bardziej, fajnie mi się czytało:) W drugiej sceny seksu mnie męczyły. Dlaczego zawsze facet mówi takie rzeczy typu poproś albo powiedź jak bardzo mnie chcesz hahahah to śmieszne – jakby ktoś tak do mnie powiedział, to bym ze śmiechu padła i było by po seksie.

  4. Jak będę szukała czegoś lekkiego i niezobowiązującego to może do tej książki sięgnę 😉

    Mój urlop się skończył. Przepraszam, że mnie tak dawno nie było u Ciebie. Pozdrawiam 😉

  5. Przecież to zwykły romans moja droga 😉 ale jak sama zauważyłaś, porusza problem przemocy w związku, a o tym warto mówić. Może jakaś zagubiona dusza, czytająca romanse, trafi na Collide i się zastanowi nad własnym związkiem. Poza tym uwielbiam Gavina, co zrobić 😉

Leave a Reply to awiolaCancel reply