Recenzja lubimyczytac.pl:
Francuski
fenomen wydawniczy. Po prostu o miłości.
fenomen wydawniczy. Po prostu o miłości.
Autorka opublikowała książkę w wersji e-book na własny koszt, ale popularność
tej wzruszającej historii szybko obiegła świat i wprowadziła książkę na listy
bestsellerów.
Mąż
i córeczka Diane zginęli w wypadku samochodowym. Gdyby nie pozwoliła im wtedy
wyjść z domu na krótką przejażdżkę, wszystko wyglądałoby inaczej. Teraz jest
sama i jej całe życie sprowadza się do bezsensownego, kurczowego trzymania się
pamięci o jej bliskich. Kiedy postanawia wyjechać do małego miasteczka w
Irlandii, które zawsze chciał odwiedzić jej mąż, ma nadzieję, że tam wszyscy
zostawią ją w spokoju. Nie przypuszczała, że zaangażowani sąsiedzi, nastrojowy
klimat miasteczka i pewien gburowaty nieznajomy pomogą jej odnaleźć utraconą
radość życia.
i córeczka Diane zginęli w wypadku samochodowym. Gdyby nie pozwoliła im wtedy
wyjść z domu na krótką przejażdżkę, wszystko wyglądałoby inaczej. Teraz jest
sama i jej całe życie sprowadza się do bezsensownego, kurczowego trzymania się
pamięci o jej bliskich. Kiedy postanawia wyjechać do małego miasteczka w
Irlandii, które zawsze chciał odwiedzić jej mąż, ma nadzieję, że tam wszyscy
zostawią ją w spokoju. Nie przypuszczała, że zaangażowani sąsiedzi, nastrojowy
klimat miasteczka i pewien gburowaty nieznajomy pomogą jej odnaleźć utraconą
radość życia.
Moje zdanie:
Znalazłam w bibliotece
książkę o tak urzekającym tytule, że nie mogłam się jej oprzeć. Bardzo potrzebowałam
czegoś na poprawę nastroju, więc książka „Szczęśliwi ludzie czytają książki i
piją kawę” wydawała się idealna. Opisy fabuły były obiecujące, a informacja o „fenomenie francuskiej
literatury” nie pozwał przejść obok obojętnie. Z perspektywy czasu żałuję, że
wzięłam książkę w rękę. Zacznijmy od początku.
książkę o tak urzekającym tytule, że nie mogłam się jej oprzeć. Bardzo potrzebowałam
czegoś na poprawę nastroju, więc książka „Szczęśliwi ludzie czytają książki i
piją kawę” wydawała się idealna. Opisy fabuły były obiecujące, a informacja o „fenomenie francuskiej
literatury” nie pozwał przejść obok obojętnie. Z perspektywy czasu żałuję, że
wzięłam książkę w rękę. Zacznijmy od początku.
Pierwszych
kilka stron mnie poruszyło. Śmierć bliskich osób (męża i córki) jest zawsze
trudnym tematem. Poznajemy główną
bohaterkę Dianę, która od roku jest pogrążona w żałobie. Nie mogąc znieść
dłużej życia w smutku i cierpieniu postanawia udać się do Irlandii na kilka
miesięcy. Niestety dalej jest tylko gorzej. Autorka nie miała oryginalnego
pomysłu powieść. Fabuła od razu skojarzyła mi się z „P.S. Kocham Cię”. Tam
również kobieta ucieka od żałoby do Irlandii. I w obu przypadkach główne
bohaterki poznają mężczyznę, który pozwala im „zapomnieć” o bólu.
kilka stron mnie poruszyło. Śmierć bliskich osób (męża i córki) jest zawsze
trudnym tematem. Poznajemy główną
bohaterkę Dianę, która od roku jest pogrążona w żałobie. Nie mogąc znieść
dłużej życia w smutku i cierpieniu postanawia udać się do Irlandii na kilka
miesięcy. Niestety dalej jest tylko gorzej. Autorka nie miała oryginalnego
pomysłu powieść. Fabuła od razu skojarzyła mi się z „P.S. Kocham Cię”. Tam
również kobieta ucieka od żałoby do Irlandii. I w obu przypadkach główne
bohaterki poznają mężczyznę, który pozwala im „zapomnieć” o bólu.
Agnès
Martin-Lugand bardzo mnie rozczarowała. Książka nie miała nic wspólnego z pięknym
tytułem. Nie było tam szczęścia a jedynie smutek, żal i nie radzenie sobie z
przykrymi emocjami. Diana jest
bohaterką, którą ciężko mi było polubić. I nie mówię tu o przeżywaniu
żałoby, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, iż każdy ją przeżywa na swój
sposób. Ale w zachowaniu kobiety coś mnie drażniło i odpychało. Była taka
płaska i jednowymiarowa.
Martin-Lugand bardzo mnie rozczarowała. Książka nie miała nic wspólnego z pięknym
tytułem. Nie było tam szczęścia a jedynie smutek, żal i nie radzenie sobie z
przykrymi emocjami. Diana jest
bohaterką, którą ciężko mi było polubić. I nie mówię tu o przeżywaniu
żałoby, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, iż każdy ją przeżywa na swój
sposób. Ale w zachowaniu kobiety coś mnie drażniło i odpychało. Była taka
płaska i jednowymiarowa.
Poza tym schemat gonił
schemat.
Przyjaciel – gej to chyba już norma. Mężczyzna, którego od początku się
nienawidzi, mimo, iż w mojej ocenie, nie ma do tego podstaw. Romans tak
banalny, że miałam dość w połowie książki. Nie mogło również zabraknąć
nieproszonego gościa.
schemat.
Przyjaciel – gej to chyba już norma. Mężczyzna, którego od początku się
nienawidzi, mimo, iż w mojej ocenie, nie ma do tego podstaw. Romans tak
banalny, że miałam dość w połowie książki. Nie mogło również zabraknąć
nieproszonego gościa.
Autorka
jest psychologiem klinicznym i zdecydowanie powinna pozostać w swoim wyuczonym zawodzie.
Jej pióro jest kiepskie, język bardzo banalny, dialogi nie porywają a wątki są po
prostu słabe.
jest psychologiem klinicznym i zdecydowanie powinna pozostać w swoim wyuczonym zawodzie.
Jej pióro jest kiepskie, język bardzo banalny, dialogi nie porywają a wątki są po
prostu słabe.
Byłam
zła na siebie. Taka strata czasu na tę
lekturę a wkoło tyle ciekawych książek piętrzy się na mojej półce. Dałam się złapać w pułapkę marketingu. Muszę
to przełknąć i w rekompensacie przysiąść do naprawdę wartościowej książki.
zła na siebie. Taka strata czasu na tę
lekturę a wkoło tyle ciekawych książek piętrzy się na mojej półce. Dałam się złapać w pułapkę marketingu. Muszę
to przełknąć i w rekompensacie przysiąść do naprawdę wartościowej książki.
Zawsze
żałuję, że wypożyczoną dobrą książkę muszę z powrotem oddać do biblioteki –
jednak tym razem cieszyłam się, że ta proza nie zostanie u mnie w domu.
żałuję, że wypożyczoną dobrą książkę muszę z powrotem oddać do biblioteki –
jednak tym razem cieszyłam się, że ta proza nie zostanie u mnie w domu.
Jeśli,
mimo wszystko, zdecydujesz się na przeczytanie „Szczęśliwych ludzi…” nie mniej
żalu do mnie, ponieważ sumiennie ostrzegałam.
mimo wszystko, zdecydujesz się na przeczytanie „Szczęśliwych ludzi…” nie mniej
żalu do mnie, ponieważ sumiennie ostrzegałam.
Fajny tytuł, piękna okładka a książka taka miałka :/ Ja też się na niej bardzo zawiodłam.
Heh, wiem, ja też się zawiodłam :]
Zgadzam się a tytułem :). Smakoszem kawy także jestem.
Ja nie pije kawy :]
A takie ładne zdanie tytułowe – faktycznie to szczęście móc pić kawkę i czytać 🙂 Szkoda, że treść nijaka:(
Tytuł to czysty marketing 😀
Piękne wydanie i przerost formy nad treścią zdarza się coraz częściej niestety.
Niestety.
Ja podziękuję :/
Proszę bardzo :]
Mnie sam tytuł kusi. Wiem jednak, że książka jest słaba.
Słaba i nie polecam :]
szkoda, że tylko tytuł taki fajny. będę ją omijać. pozdrawiam 🙂
Hhehe, rozumiem.
Książkę będę omijała bardzo szerokim łukiem! 😀
Wcale się nie dziwię 😛
Głupia książka 🙂
Banalna 😀
Oj czasem trafia się taki gniot, że brak słów 🙂 Ja już teraz po prostu takich książek nie kończę, bez wyrzutów sumienia.
A ja kończę a potem ma wyrzuty sumienia czemu nie wyrzuciłam jej w kąt 😛
Nie miałam w planach, ale widzę, że żadna to strata 🙂
Żadna strata 😉
Szkoda, że książka okazała się takim nieporozumieniem. Sama bym po nią sięgnęła ze względu na tytuł, ale teraz będę omijać szerokim łukiem. Zgadzam się z Tobą całkowicie, że szkoda czasu na gnioty
Zgadza się 🙂 Zwłaszcza, że tyle ciekawych książek w koło 🙂
Nie znoszę takich schematycznych książek. Raczej wątpię abym ją przeczytała ;).
Rozumiem 😛
Tytuł i okładka bardzo zachęcające, szkoda że środek słabiutki 🙁
Tak czasem bywa :]