Dzisiaj nowość na moim blogu – recenzja Szymka, który, czasami mam wrażenie, zna się na wierze lepiej niż niejeden ksiądz 😉 Sami się przekonajcie:
Recenzja lubimyczytac.pl:
Gdyby pokusić się o określenie celu jak i treści książki Ulricha
Schnabla jednym zdaniem, to można by stwierdzić, iż jest ona próbą
(bardzo udaną) odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego wiara czyni cuda?”.
Autor odpowiada na nie nie z punktu widzenia teologii czy też polityki
względnie praktyki Kościoła, ale w sposób naukowy, a dokładniej –
popularnonaukowy. Odkrywa przy tym przed czytelnikiem mało znane raczej
działy nauki, takie jak psychologia religii czy neuroteologia. Autor owe
„cuda” czynione przez wiarę omawia, bada i analizuje pod względem jej
wpływów zarówno na psychikę, jak i stan fizyczny człowieka, jego
zachowania, sposoby myślenia, na reakcje z innym ludźmi itp.
Schnabla jednym zdaniem, to można by stwierdzić, iż jest ona próbą
(bardzo udaną) odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego wiara czyni cuda?”.
Autor odpowiada na nie nie z punktu widzenia teologii czy też polityki
względnie praktyki Kościoła, ale w sposób naukowy, a dokładniej –
popularnonaukowy. Odkrywa przy tym przed czytelnikiem mało znane raczej
działy nauki, takie jak psychologia religii czy neuroteologia. Autor owe
„cuda” czynione przez wiarę omawia, bada i analizuje pod względem jej
wpływów zarówno na psychikę, jak i stan fizyczny człowieka, jego
zachowania, sposoby myślenia, na reakcje z innym ludźmi itp.
Zdanie Szymka:
Warstwa
graficzna: Okładka książki charakteryzuję się
swoistym ubóstwem w doborze kolorystyki. Dominujące są kolory jasnego błękitu i
czerni. Duży nacisk projektantka okładki położyła na stylebook co w znacznej
mierze poprawia wrażenie wizualne. Wyraźnie pogrubienie pierwszego członu
tytułowego sugeruje z jaką tematyką będziemy mieć do czynienia. Powiększenie
liter „z” i „ć” odzwierciedla owo mierzenie. Poszerzenie litery „a” oraz
pojawienie się „motywu oka” odwołuje się do greckiej litery alfa , oraz
obserwacji czytelnika dokonywanej przez samego Boga- tematyka duchowa. Na
odwrocie książki znajdziemy próbę dokonania syntezy treści dzieła oraz krótką –
dość lakoniczną informację biograficzną dotyczącą autora , co bez wątpienia
niewiele powie osobom nie mającym wcześniejszego kontaktu z jego twórczością.
graficzna: Okładka książki charakteryzuję się
swoistym ubóstwem w doborze kolorystyki. Dominujące są kolory jasnego błękitu i
czerni. Duży nacisk projektantka okładki położyła na stylebook co w znacznej
mierze poprawia wrażenie wizualne. Wyraźnie pogrubienie pierwszego członu
tytułowego sugeruje z jaką tematyką będziemy mieć do czynienia. Powiększenie
liter „z” i „ć” odzwierciedla owo mierzenie. Poszerzenie litery „a” oraz
pojawienie się „motywu oka” odwołuje się do greckiej litery alfa , oraz
obserwacji czytelnika dokonywanej przez samego Boga- tematyka duchowa. Na
odwrocie książki znajdziemy próbę dokonania syntezy treści dzieła oraz krótką –
dość lakoniczną informację biograficzną dotyczącą autora , co bez wątpienia
niewiele powie osobom nie mającym wcześniejszego kontaktu z jego twórczością.
Opinia:
„Dialogu z ateizmem nie
zaczynajmy od dowodów na Boskie istnienie, lecz od dyskusji nad bezgraniczną
samotnością człowieka”- słowa wypowiedziane podczas obrad
Soboru Watykańskiego II w 1962 roku przez późniejszego papieża Jana Pawła II
znakomicie oddają atmosferę jakie wywołuje to literackie dzieło. Jest to dzieło
bez wątpienia trudne ze względu na podejmowany w nim temat. Wiara bowiem i to
co z nią związane zwłaszcza w czasach laicyzacji jest bez wątpienia tematem
drażliwym. Urlich Schnabel uchodzi zatem w moich oczach za pioniera. Dokonał
bowiem czegoś z czym inni próbowali się tylko zmierzyć. Ciężko jest zatem pokusić się o ocenę dzieła w
sposób jednoznaczny. Niewątpliwie należy rozpatrywać je w dwóch płaszczyznach.
Pierwszą z nich jest płaszczyzna naukowa. Na jej podstawie jednoznacznie można
stwierdzić , że metodologia badawcza nie podlega najmniejszej wątpliwości zatem
dr Schnabel uznany może zostać za eksperta.
„Dialogu z ateizmem nie
zaczynajmy od dowodów na Boskie istnienie, lecz od dyskusji nad bezgraniczną
samotnością człowieka”- słowa wypowiedziane podczas obrad
Soboru Watykańskiego II w 1962 roku przez późniejszego papieża Jana Pawła II
znakomicie oddają atmosferę jakie wywołuje to literackie dzieło. Jest to dzieło
bez wątpienia trudne ze względu na podejmowany w nim temat. Wiara bowiem i to
co z nią związane zwłaszcza w czasach laicyzacji jest bez wątpienia tematem
drażliwym. Urlich Schnabel uchodzi zatem w moich oczach za pioniera. Dokonał
bowiem czegoś z czym inni próbowali się tylko zmierzyć. Ciężko jest zatem pokusić się o ocenę dzieła w
sposób jednoznaczny. Niewątpliwie należy rozpatrywać je w dwóch płaszczyznach.
Pierwszą z nich jest płaszczyzna naukowa. Na jej podstawie jednoznacznie można
stwierdzić , że metodologia badawcza nie podlega najmniejszej wątpliwości zatem
dr Schnabel uznany może zostać za eksperta.
Wziąć pod uwagę należy
jednak również płaszczyznę teologiczną , w której autor popełnił rzec można
kardynalny błąd. Mianowicie we wstępie dzieła zdeklarował , iż jako wyznawca filozofii „Zen” , która
rozpatrywana z teologicznego punktu widzenia nie jest religią samą w sobie chce
zachować neutralność światopoglądową po to by później podważać między innymi
cud kanonizacyjny Jana Pawła II, przyrównywać do siebie tak skrajne postacie
jak Osama Bin Laden i i bł. Mata Teresa z Kalkuty czy też podważać wiarygodność
podstaw teologii dogmatycznej poprzez rozkładanie omawianych dogmatów na
czynniki pierwsze i wyrażanie na ich temat własnej opinii.
jednak również płaszczyznę teologiczną , w której autor popełnił rzec można
kardynalny błąd. Mianowicie we wstępie dzieła zdeklarował , iż jako wyznawca filozofii „Zen” , która
rozpatrywana z teologicznego punktu widzenia nie jest religią samą w sobie chce
zachować neutralność światopoglądową po to by później podważać między innymi
cud kanonizacyjny Jana Pawła II, przyrównywać do siebie tak skrajne postacie
jak Osama Bin Laden i i bł. Mata Teresa z Kalkuty czy też podważać wiarygodność
podstaw teologii dogmatycznej poprzez rozkładanie omawianych dogmatów na
czynniki pierwsze i wyrażanie na ich temat własnej opinii.
Oczywiście został
zastosowany tu chwyt erystyczny i pisarz w żaden sposób nie podważa dogmatów w
sposób bezpośredni co niewątpliwie zmusza czytelnika do myślenia i refleksji ,
nie mniej jednak znawcy z zakresu teologii od razu wyczują , iż autor nie do
końca przestrzegał deklaracji , którą sam złożył co wywołuje bez wątpienia
skrajne emocje.
zastosowany tu chwyt erystyczny i pisarz w żaden sposób nie podważa dogmatów w
sposób bezpośredni co niewątpliwie zmusza czytelnika do myślenia i refleksji ,
nie mniej jednak znawcy z zakresu teologii od razu wyczują , iż autor nie do
końca przestrzegał deklaracji , którą sam złożył co wywołuje bez wątpienia
skrajne emocje.
Niniejsza książka jest
idealna dla osób posiadających zamiłowanie naukowe oraz dla osób , które nie
posiadają ugruntowanych poglądów religijnych. Publikacja wydaje się być bowiem
zaczynem dyskusji na temat czy i w co warto wierzyć , oraz jaki ma to wpływ na
funkcjonowanie człowieka pojmowanego jako istota społeczna.
idealna dla osób posiadających zamiłowanie naukowe oraz dla osób , które nie
posiadają ugruntowanych poglądów religijnych. Publikacja wydaje się być bowiem
zaczynem dyskusji na temat czy i w co warto wierzyć , oraz jaki ma to wpływ na
funkcjonowanie człowieka pojmowanego jako istota społeczna.
Dziękuję Ci Szymku za zmierzenie się z tą książką.
Zdecydowanie książka nie dla mnie.
Z jednej strony trochę mnie ta książka kusi, a z drugiej troszkę nie wiem, po co powstają podobne pozycje. 😉 Pewnie gdybym ją przeczytała, poczułabym potrzebę polemiki, a to akurat w tym przypadku niepotrzebne…
Myślę że potrzeba polemiki jest bardzo dobra jeśli chodzi o wiarę – ona nie rodzi się tylko ze słuchania, ale także z dyskutowania. Jeśli wierzę w cokolwiek, a nie umiem tej wiary obronić, np. oddalić argumenty przytaczane w tej książce przez autora, to znaczy że nie wierzę naprawdę. Faktem jest, że książka wymaga otwartego umysłu – dla tradycjonalistów, ekstremistów, "nawiedzonych" (broń Boże nie zarzucam tego Tobie!) będzie nie do przejścia. Myślę że osoby głęboko wierzące, prawdziwie wierzące, mogą się jedynie wzmocnić po przeczytaniu tej pozycji
Chyba trochę bałabym się takiej lektury ;D
Chyba bym się pogubiła po tej książce 😉
Czytałam i książka jest dość wymagająca, ale fascynująca!
Książka mogłaby być mniej naukowa (zwłaszcza że, jak trafnie zauważył "Szymek" w swojej recenzji, tak naprawdę do stricte naukowego, rzetelnego podejścia jej trochę brakuje). Bardzo ukontentowany byłbym, gdyby miała w sobie coś z błyskotliwego wywodu popularno-naukowego (może to kwestia tłumaczenia, a błyskotliwość w języku niemieckim była), tak jak mają to książki ś.p. Oliviera Sacksa. Są wymagające, ale lekkie do czytania, wciągające mnie w proces myślowy autora. Takiego podejścia bym oczekiwał, gdybym natrafił na książkę, która jest tu recenzowana, w księgarni i mial ją schrupać w te długie jesienne wieczory. 🙂 Ale bardzo ciekawa propozycja, pani Magdo 😉
Wiem komu mogłabym polecić tę książkę. Będzie idealnym prezentem.
Książka taka jak ta musi powstać ona jest jak Sobór Watykański II bano się go . Kardynałowie nie chcieli dyskusji, a jednak ona była , należy docenić autora za to co próbował zrobić , bo do tej pory tego tematu nie podjął nikt , a on to zrobił .
Jednak by dobrze dyskutować trzeba wiedzieć jak się za to zabrać, choć z drugiej strony nie myli się ten kto nie robi nic.
Chyba to nie dla mnie. W sprawach religii wolę sięgać do sprawdzonych źródeł, a taka książka, obawiam się, mogłaby mi jednak trochę namieszać w głowie…