Kiedy dostałam najnowszą powieść Katarzyny Misiołek, pomyślałam, że w końcu będę miała okazję zapoznać się z piórem tej autorki. Nie znam jej poprzednich książek, więc nie miałam też się do czego odnieść. Czy to dobrze, czy nie – nie wiem.
Kolejny raz w dość krótkim czasie czytałam o zdradzie w związku. Temat jest trudny i pewnie warty uwagi. Fabuła Ironii losu zaczęła się bardzo interesująco. Czterdziestoparoletnia Marzena podczas spotkania z kochankiem dowiaduje się o jego miłości. Kobieta nie chce o tym słyszeć, gdyż uważa się za szczęśliwą mężatkę.
I w tym momencie zaczęłam mieć trudności z tą książką. Główna bohaterka jest kobietą bez zmartwień i trosk. Wychodząc za mąż za lekarza, otacza się stabilnością finansową i emocjonalną ze strony męża. Co prawda pojawia się wątek, że Marzena pracuje, ale w trakcie rozwijania się fabuły miałam wrażenie, że autorka o tym zapominała i dała bohaterce swobodę i beztroskie życie.
Co gorsze, kobiecie przestaje wystarczać rutyna i mimo ciągłego przekonywania siebie samej, że dalej kocha męża, wprowadza w swoje życie powiew świeżości – kochanka. Miał to być układ z czystym seksem. Tymczasem Jacek chce więcej, co było bardzo przewidywalne.
Kolejną rzeczą, która była dość banalna, to coraz bardziej ryzykowne sytuacje, w których Marzena spotykała się z Jackiem (mieszkając w małej miejscowości). I wieczne obiecywanie sobie, że to już ostatni raz. Marzena jako bohaterka mnie rozczarowywała swoją bezmyślnością i nieumiejętnością wyboru. Egoistka, której czasem ujawniały się wyrzuty sumienia, ale i tak nic z tym nie robiła.
Misiołek bardziej opisała burzliwą relację kochanków niż więź małżeńską. Hubert – mąż kobiety ciągle jest w pracy i niewiele o nim można powiedzieć, oprócz tego, że jest szlachetny, kochany i szalenie zakochany w żonie. Toteż jego postać była dla mnie obojętna. Jacek – kochanek był bardziej wyrazisty, a jednocześnie autorka ukazała go w nieciekawym świetle. Miałam wrażenie, że to celowy zabieg, aby nie polubić tej postaci.
„Z Jackiem wszystko było gwałtowne, rozszalałe, kipiące od podekscytowania. Przy kochanku miałam wrażenie, że codziennie skaczę na głęboko wodę. Przy mężu bez wysiłku unosiłam się na jej powierzchni.”
W tle fabuły między rozważaniami Marzeny o swojej niewierności pojawiają się też sąsiadki bohaterki. Mamy więc sąsiadkę-plotkarę i sąsiadkę-przyjaciółkę, które w ogóle nie przykuły mojej uwagi, choć wątków z ich życia było sporo.
Plusem w tej historii są czytane przez kobietę wpisy na forum dotyczącym zdrady. Fragmenty były wpasowane w całość i nieźle współbrzmiały z rozterkami Marzeny.
A kiedy już myślałam, że zdarzy się jakiś zwrot akcji – coś co mnie zaciekawi. Los, który jest nieprzewidywalny i potrafi płatać figle? O nie! Finał Ironii losu był oderwany od głównego wątku, miał być morał a wyszło nieporozumienie.
A starając się nie spoilerować – obwinianie się przez Marzenę wydarzeniami, które kończą powieść są niedorzeczne i trochę zbyt infantylne.
Patrząc na recenzje Ironii losu jestem zaskoczona dość wysoką oceną, bo dla mnie ta książka była słaba, przewidywalna i niczym mnie nie przekonała. Ale trzeba przyznać, że na okładkę książki patrzy się z przyjemnością i pasuje do tematu.
Tytuł: Ironia losu
Autor: Katarzyna Misiołek
Wydawnictwo: MUZA
Moja ocena: 5/10
To chyba pierwsza negatywna recenzja tej książki, jaką udało mi się przeczytać. Fajnie, że przedstawiłaś minusy Ironii losu. Tego typu tematyka to nie moja bajka, raczej po książkę nie sięgnę.
Przyjemnie czytało się Twoją recenzje.
Pozdrawiam
Widzę, że główna bohaterka bardzo irytowałaby mnie podczas czytania tej książki. Jestem pewna, iż nie sięgnę po tę lekturę.
Nie znam twórczości tej autorki, ale bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę, by się przekonać jaka faktycznie jest. Ilu ludzi, tyle opinii.
Zamierzałam kupić te książkę na dzień mamy. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji zmieniłam zdanie. Myśle ze nie będzie to pozycja która zainteresuje moja rodzicielkę. Jeszcze pare takich recenzji i kompletnie sie zdystansuje od polskich autorek. Piękny blog, będę odwiedzać.
Pozdrawiam
Hmmmm… Nazwisko autorki kojarzę, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki tej pani. Jeśli będę chciała zacząć przygodę z jej literaturą to z pewnością po tej recenzji nie zacznę od “Ironii losu”
Przy okazji chciałabym Cię zaprosić na małe rozdanie, które jest na moim blogu. Szczegóły pod tym linkiem: http://kreatywna-alternatywa.blogspot.com/2017/05/400-rozdanie.html
Pozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Jakoś mnie ta pozycja nie przekonuje, więc ją sobie podaruję. W końcu zabrałam się za czytanie wygranych u Ciebie książek z serii “Przeczucia” i niedługo już wezmę się za czytanie 2 tomu! 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ojoj, nie brzmi to zbyt dobrze 🙂 Zamierzam oczywiście przeczytać, bo poprzednie książki autorki były bardzo dobre, ale o zupełnie innej tematyce, więc może dlatego taki rozdźwięk ;o
Niekoniecznie, ale może w wakacje wpadnie mi w ręce. 😉
Bookendorfina