W kinie…

Podły, okrutny, zły – reż. Joe Berlinger

Film opowiadający historię pojmania Teda Bundiego, który w latach 60/70 XX wieku był seryjnym zabójcą. Bardzo dobry film pokazany nie tylko z perspektywy mordercy, ale i jego obecnej dziewczyny, która musiała się zmierzyć z prawdą. Poza tym dobra rola Zaca Efrona, Lily Collins.

Słodki koniec dnia – reż. Jacek Borcuch

Słodki koniec dnia to dramat i tego jestem pewna – natomiast o czym on opowiada – nie zrozumiałam. Miejscem akcji jest mała miejscowość we Włoszech, gdzie poetka, laureatka Nagrody Nobla, mieszka z rodziną. Nie akceptuje swojego starzenia, jest dziwaczką i ma młodego kochanka… a na dodatek zaczyna wygłaszać bardzo kontrowersyjne poglądy. Film totalnie do mnie nie przemówił.

Niedobrani – reż. Jonathan Levine

W końcu doczekałam się naprawdę śmiesznej komedii romantycznej. Aktorzy dają z siebie wszystko, scenariusz nie jest oczywisty, a humor niewymuszony. Historia o lekko niedojrzałym dziennikarzu, który przez przypadek znajduje się w ekipie wyborczej Sekretarz Stanu – pięknej, dojrzałej, skupionej na celu Charlotte. Zupełne przeciwieństwa przyciągają się, ale z tego związku zaczynają pojawiać się problemy w kampanii wyborczej. Polecam!

John Wick 3 – reż. Chad Stahelski

Totalna rozpierducha, krew na ścianie, odcięte części ciała i headshoty za każdym strzałem – czyli John Wick w pełnej krasie. Aktor w scenach walki jest świetny, widać precyzje i wiele godzin nauki do tych scen walk. Jednak pomiędzy akcją bywa ciut drętwy. Pomimo wszystko ja lubię takie kino, gdzie świetne sceny połączone są z jeszcze lepszą muzyką.

Trzy kroki od siebie – reż. Justin Baldoni

Młodzieżowa ekranizacja książki o tym samym tytule, która mnie przekonała. Film opowiada historię nastolatków przebywających w szpitalu z powodu niewyleczalnej choroby – mukowiscydozy.  Ukazane realia leczenia, walki o oddech i życia według zasad pokazane w kontekście nastoletniej miłości. Polecam.

Gloria Bell – reż. Sebastián Lelio

Ja naprawdę nie wiem o czym był ten film. Tytułowa Gloria, dojrzała kobieta, która żyje i na nowo chce pokochać. Ale niestety umknęła mi gdzieś pointa tej historii. A szkoda, bo lubię babskie produkcje.

Aladyn– reż. Guy Ritchie

Wychowana na bajkach Disneya jestem zobowiązana, ciekawa i zaintrygowana przeniesieniem bajek na duży ekran. Aladyn nigdy nie należał do moich ulubionych bajek, ale ten po części musical oglądnęłam z przyjemnością, choć widziałam niedociągnięcia.

Tolkien – reż. Dome Karukoski

Kilka lat temu zostałam lekko przymuszona do maratonu Władcy pierścieni i filmy były ok, choć zupełnie nie czuję tej fantastycznej bajki. Dlatego nigdy nie ciągnęło mnie do książek Tolkiena. Jeśli chodzi o przedstawienie tego autora na dużym ekranie, to wypadło dobrze. Podobały mi się kreacje bohaterów, kostiumy i cała fabuła.

Jak Wasze premiery?
Oglądaliście coś ciekawego?


3 thoughts on “MOC FILMÓW… czyli co oglądałam w maju

  1. Mam przeogromne zaległości filmowe – jedynie “Grę o tron” ukończyłam, a od dawien dawna dopiero w tamtym tygodniu udało mi się obejrzeć jeden film, czyli “Wynajmij sobie chłopaka”, czyli niezbyt ambitnie. 🙂

  2. Ja mam w planach “Podły, okrutny, zły”, bo mimo, że znam historię Bundiego,to ciekawi mnie ta
    perspektywa, z jakiej została przedstawiona ta historia. “John Wick 3” też jest na mojej liście filmów do obejrzenia (swoją drogą- nieźle podsumowalaś tę produkcję ). No i jeszcze mam ochotę na “Tolkiena”. Życzę Ci udanych seansów w czerwcu 🙂

Leave a Reply to Agnieszka KaniukCancel reply