Kiedy ta książka do mnie trafiła, COVID-19 szalał już na świecie, ale do Polski jeszcze nie dotarł. Jednak w miarę czytania koronawirus plądrował miasto, za miastem, a Minister Zdrowia ogłaszał, że to dopiero początek walki. Dlatego lektura Co nas (nie) zabija idealnie wypełniła mój czas na czytaniu i rozważaniu każdego zdania w obecnej sytuacji.
Jennifer Wright stworzyła przegląd dziejów ludzkości pod względem największych plag jakie nas spotykały. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, jak trafi tematem do aktualnej sytuacji na całym świecie. Przybliża ona zarazy, które dzisiaj wydają się niegroźne lub w ogóle o nich nie pamiętamy. I to właśnie jest naszym największym błędem, gdyż powinno być lekcją do odrobienia przez naszych rządzących, ale przede wszystkim dla nas samych.
Autorka już w pierwszych zdaniach podkreśla wagę naukowców oraz świat medycyny, jednak z dużą dozą pewności opisuje jak całe społeczeństwa mogą przyczynić się do przezwyciężenia choroby na masową skalę. Pojedynczy człowiek najczęściej jest nosicielem i to od niego zależy co stanie się dalej.
W książce przeczytamy o zarazie Antoninów, dżumie, tanecznej pladze, ospie, syfilisie, gruźlicy, cholerze, trądzie, tyfusie, grypie hiszpance, śpiączkowym zapaleniu mózgu i polio. Dużo śmiertelnych chorób, które plądrowały miliony istnień. Autorka powołując się na wiele źródeł ukazuje wiele płaszczyzn i skutków chorowania: od upadku starożytnego Rzymu, przez obwinianie i skazywanie chorych na izolację, aż do skutecznego wynalezienia lekarstwa. Nasze dzieje pełne są różnorodnych zachowań ludzi, które oceniając dzisiaj możemy uznawać za skuteczne lub totalnie pogrążające i wywołujące panikę. Analizując każdą plagę czytelnik może zauważyć poszerzenie wiedzy z zakresu medycyny, co ułatwiało z każdym kolejnym wiekiem na lepsze reagowanie na ogólnoświatową zarazę, a genialny przywódca potrafi opanować strach, co się przyczynia do zmniejszenia zachorowań.
Pomimo, że gdzieś tam docierały do mnie informacje o tych najbardziej znanych plagach, to nigdy mnie na tyle nie zainteresowały, abym o nich doczytywała. Tym bardziej chłonęłam wiedze z książki, ponieważ było w niej wiele ciekawostek i takiej historii, o której się nie mówi głośno.
Widzę dwa małe minusy tej publikacji. Po pierwsze Jennifer Wright jest amerykanką, więc wiele jej źródeł i odniesień dotyczy Stanów Zjednoczonych Ameryki. To oczywiście rzetelna wiedza, ale jednak przedstawia np. wypowiedzi prezydentów USA, a słowem nie wspomina o Starym Kontynencie. Drugą uwagę kieruje w stronę opisanej „plagi”, za jaką autorka uznała lobotomię. Tak, rozumiem, że to ciekawe zjawisko, kiedy masowo poddawano się lobotomii, jednakże dla mnie to nie jest choroba. Natomiast w epilogu mówi o AIDS, co z kolei powinno zasłużyć na osobny rozdział, bo ta choroba dziesiątkuje ludzi do dzisiaj.
Najważniejsze przesłanie autorki jest aktualne podczas trwania obecnej plagi koronawirusa – choroby od zawsze i na zawsze będą obecne w naszym życiu, ale odpowiednia walka z nimi daje nam przewagę. Raczej nigdy nie dojdzie do zagłady całego społeczeństwa, ale opanowanie wysokiej śmiertelności powinno być priorytetem. Nie tylko dla rządzących, ale odpowiedzialność leży również na każdym z nas – co dzisiaj obrazują liczby zachorowań. Do zalet książki należy płynny styl autorki oraz jej specyficzne poczucie humoru (z przymrużeniem oka). Polecam, zwłaszcza w tym trudnym dla nas czasie.
„Co nas (nie) zabije”
Autor: Jennifer Wright
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Tytuł oryginalny: Get Well Soon
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 344
Książka chcę przeczytać, bo na pewno warto, ale niekoniecznie teraz zważywszy na sytuację. Już i tak jestem mocno zestresowana tym, co się dzieje.
Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia.
Lektura ważna, ale chyba mimo wszystko nie dam się namówić 😉