Kasztanowy ludzik to książka, która już od dawna wpadła mi w czytelnicze oko. Sama nie wiem, dlaczego odwlekałam jej czytanie, ale w momencie premiery byłam tak obłożona pracą, że pewnie nie miałam na to siły. Jednak, kiedy już zasiadłam do powieści, nie mogłam się od niej oderwać. Debiut Sorena Sveistrupa to przepełniony jesiennym klimatem kryminał z mrocznymi morderstwami. Główny wątek opiera się na serii zabójstw młodych kobiet przy których policja znajduje kasztanowe ludziki.
Sprawa trafia w ręce dwójki bohaterów z własnymi trudnościami. Kobieta Naia Thulin marzy o przeniesieniu do innej jednostki. Posiada córkę domagającą się uwagi oraz chłopaka. Natomiast Mark Hess został właśnie oddelegowany do Wydziału Kryminalnego w Kopenhadze, ponieważ nabroił w Europolu. Nie bardzo ma ochotę angażować się w śledztwo, ale może to się okazać przydatne, aby wrócić na poprzednie stanowisko. Ta dwójka ma zupełnie inne metody pracy, myślenie i planowanie kolejnych kroków. Dochodzenie zaczyna się komplikować, kiedy okazuje się, że na kasztanowych ludzikach znajdują się odciski palców zaginionej przed rokiem nastolatki – córki wpływowej pani minister.
Do tej pory kasztany kojarzyły mi się przyjemnie, ale po tej lekturze będę patrzyła na nie z lekką obawą. Autor zgrabnie wprowadził mrok, tajemnice i dość okrutne morderstwa. Dzięki temu poznawanie kolejnych kroków śledczych dawało dużą satysfakcję z czytania. Tempo jest utrzymane odpowiednio, nie ma chwili nudy, ale również daje możliwość podążania za pomysłem Sorena Sveistrupa.
To, co najważniejsze w kryminale – odnalezienie zabójcy – zostało dobrze poprowadzone i ciężko było go wskazać. A jednocześnie na koniec wszystkie części układanki się scalały. Powieść broni się dopracowaniem i pomysłowością. Wciąga w swój świat, a narracja pozwala zorientować się w wielu wydarzeniach na przestrzeni określonego czasu. Ponadto opis systemu opieki zastępczej został przejrzyście wyjaśniony, co było dla mnie najciekawsze, ponieważ zawodowo pracuje w tym obszarze. Malutkim minusem (przynajmniej dla mnie) były nazwy i imiona duńskich bohaterów.
Kasztanowy ludzik to 500 stron dobrej roboty. Rozdziały są krótkie, ale kończą się w taki sposób, że ciężko przerwać czytanie. Pomysł na fabułę, wartka akcja oraz nietuzinkowe postacie zakończyły się sukcesem autora. Mam nadzieję, że Soren Sveistrup planuje kontynuację, bo na pewno po nią sięgnę.
Kasztanowy ludzik
Autor: Soren Sveistrup
Wydawnictwo: W.A.B.
Kategoria: kryminał
Ilość stron: 564
Data wydania: 2019-10-02
Jak tylko po raz pierwszy usłyszałem o tej książce wiem, że ją przeczytam. Tylko, jak zawsze czasu na wszystko brakuje.