Grubaśna, zielona książka o tytule Dziecko, która do mnie przyszła od razu przyciągnęła mnie swoim wnętrzem. Zwłaszcza, że z okładki wołały do mnie hasła „błyskotliwa i wciągająca…” toteż musiałam ocenić ją sama.
Fiona Barton stworzyła thriller psychologiczny, gdzie fabułę buduje tajemnica znalezionych zwłok noworodka. Szczątki dziecka wykopuje ekipa budowlana, a początkowe oględziny zdradzają, że kości leżą tam od kilkudziesięciu lat. Sprawa utknęłaby w martwym punkcie, gdyby nie reporterka Kate, która zaczęła drążyć temat. Śledztwo zaprowadza kobietę oraz policję do coraz nowych danych, które z czasem zaczynają się wykluczać. Jednak dziennikarskie zacięcie Kate nie pozwoli jej odpuścić tego tematu.
Książka opowiada historię z trzech perspektyw, co pozwala przyjrzeć się kilku bohaterom jednocześnie. Jak wcześniej wspomniałam – Kate to postać, która rozpoczęła odkrywanie tajemnicy. Doświadczona reporterka z własnymi trudnościami rodzinnymi podejmuje się rozwiązania zagadki, bo czuje dobry materiał na reportaż. Opowieść z jej punktu widzenia jest przemyślana. To pewnie zasługa tego, że pisarka sama była dziennikarką śledczą i wiedziała, w jaki sposób pokierować uwagą czytelnika, aby stworzyć uczucie odkrywania tajemnicy, grzebania w przeszłości i lekkiego napięcia.
Kolejną bohaterką jest Emma, która doświadczyła w życiu braku ojca, egoistycznej matki i wyrzucenia z domu rodzinnego. Jej historia była dla mnie największą przyjemnością. Emma to dorosła kobieta, która przez swoją przeszłość korzysta z opieki psychiatrycznej i farmakoterapii. Jej stan się pogarsza, kiedy dowiaduje się o odkopaniu szczątek dziecka, gdyż jej milczenie może mieć wpływ na to, jak potoczy się rozwiązanie zagadki.
Trzecią bohaterką jest pięćdziesięcioletnia Angela. To postać dość tragiczna, ponieważ od ponad trzydziestu lat czeka na rozwiązanie porwania własnego dziecka. Wykopanie szkieletu noworodka ponownie daje jej nadzieję, że w końcu pozna tragiczne losy własnej córki.
W Dziecku występuje wiele innych postaci, w tym możemy poznać perspektywę jeszcze dwóch osób, co dopełnia całość historii. Bohaterowie przeżywają konflikty wewnętrzne, kartka po kartce zdradzają tylko troszkę tajemnicy, co bardzo wpływa na atmosferę niewiedzy i tajemniczości. W początkowych rozdziałach nie wiedziałam komu mogę ufać i z niecierpliwością czekałam na finał. Tempo książki również jest dopracowane. Barton nie raz przechytrzyła czytelnika zwrotem akcji, co pokazuje jej technikę konstruowania dobrego thrillera.
Oprócz głównego wątku autorka wplotła w opowieść informację o cybernetyzacji dziennikarstwa, problemach Kate z synem oraz relacji Emmy z jej matką Jude. To wszystko sprawiło, że książkę czytało mi się szybko i naprawdę się w nią wciągnęłam.
Choć Dziecko to nie jest thriller, w którym lecą flaki i krew, a postacie są w ciągłym niebezpieczeństwie, to książka daje duży zastrzyk trudnych emocji: tajemnicy, niewiedzy i zaskoczenia. Powiązanie wskazówek jakie rzuca autorka dają trop, ale nie zawsze prowadzą do odkrycia historii malutkiego szkieletu leżącego kilkadziesiąt lat w ziemi. To sprawia, że z chęcią sięgnę po kolejne powieści tej pisarki.
Na koniec muszę zaznaczyć jeden duży minus. Fiona Barton debiutowała książką Wdowa i niestety, dla tych którzy nie czytali tej historii (czyli dla mnie!) w Dziecku znajduje się ogromny spoiler w postaci dwóch zdań, które streszczają rozwiązanie poprzedniej książki. Więc nie mam ochoty już po nią sięgać, bo wiem, jak się skończyła :-/
O kurcze… Nie spodziewałam się, że w książce może znajdować się spojler dotyczący innej ;/. Trochę to słabe. muszę pamiętać, że jeśli wezmę się kiedyś za pozycje tej autorki, bo lubię thriller psychologiczne, to muszę czytać w dobrej kolejności, bo inaczej nic dobrego z czytania nie wyjdzie.
Pozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
No niestety:-] ale ksiazka jest warta przeczytania 🙂
Nie do końca to mój klimat.
Ciekawa fabuła zachęca, a ja akurat należę do tych, którzy raczej nie lubią krwawych jatek, więc powinno mi się spodobać…