Zawsze niesamowicie cieszą mnie książki, które pochłaniają mnie całkowicie. Tak właśnie było z Windą do nieba. Nie znam wcześniejszych powieści autorki, ale postanowiłam poznać jej twórczość od tej krótkiej historii. Usiadłam, złapałam książkę i nie oderwałam się od niej aż do zakończenia. Historia ma ponad sto stron, więc była świetnym przerywnikiem w mojej pracy.
Tytułowa winda jest początkiem nowego etapu życia Holly i Dean’a, bo właśnie jej awaria spowodowała zamknięcie tych dwojga w ciasnym pomieszczeniu. Główni bohaterowie wcześniej mieli za sobą przygodę seksualną, ale dopiero przebywanie w zepsutej windzie sprawiło, że zaczęli szczerze rozmawiać o swoich uczuciach. Motywem przewodnim opowieści jest niechęć Holly do Świąt Bożego Narodzenia, które zostały naznaczone zerwaniem zaręczyn. Autorka wplotła romantyczną historię właśnie w magię tych świąt, gdzie Dean na nowo podejmie się próby odczarowania tego pięknego czasu i zastąpienia przykrych wydarzeń – nowymi wspomnieniami.
Jest to opowieść dla niepoprawnych romantyczek oraz dla osób ceniących sobie piękne i dość oczywiste zakończenia. Pomimo tego, że domyślałam się rozwiązania tej historii, i tak autorka zaskoczyła mnie pomysłem Deana. Polecam sięgnąć po lekturę w chwilach zwątpienia i smutku, bo Corinne Michaels dała czytelnikom cudowny obraz miłości.
Koleżanka właśnie czytam tę książkę i też jej się podoba.
Mam tę książkę i może uda mi się do niej zajrzeć w grudniu.